Mewa

spektakl uliczny na podstawie sztuki Antoniego Czechowa Mewa

Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu BIAŁA WIEŻA w Brześciu (Białoruś)

Reżyseria, scenariusz i opr. muzyczne Jarosław Fedoryszyn zasł. działacz sztuki Ukrainy,  scenografia i kostiumy Alla Fedoryszyna (zasł. artystka Ukrainy), współpraca reżyserska i światło : Krzysztof Dubiel, video Andrij Kogut, dźwięk Sergiy Kondratovych / Wołodymir Pomirko.

Aktorzy: Nataliia Marchak, Nataliya Lukashonok, Halyna Strychak, Petro Mykytyuk, Volodymyr Hubanov, Volodymyr Chukhonkin, Taras Yurychko, Yurii Pylypchuk, Yevheniy Petrov, Chekmarov Oleksandr, Yaroslav Korniychuk

Po sukcesie, jaki odniósł plenerowy spektakl Wiśniowy Sad zrealizowany na podstawie arcydzieła Antoniego Czechowa, Teatr Woskresinnia sięga do literackiego wyznania genialnego pisarza; jednej z najbardziej wzruszających, najbardziej ujmujących biografii, którą przedstawił w dramacie Mewa. Teatr Woskresinnia zachowuje atmosferę sztuki Czechowa, a reżyser odwołuje się do  wrażliwości widzów i ich wyobraźni. Odsyła publiczność do sztuk Szekspira i spektakli Nekrosiusa. Barwnymi scenami snuje opowieść o młodych artystach i o odmiennym spojrzeniu na życie. Jest też o starszym pokoleniu, gorliwie strzegącym swoich dawnych przywilejów, o niesłychanej miłości, o poszukiwaniu sensu życia, także w sztuce. Fajerwerki, ogień i projekcje wideo uzupełniają widowiskowość spektaklu. Spektakl bez słów, trwa 60 minut. 

Akcja sztuki rozgrywa się na wsi w carskiej Rosji na przełomie XIX i XX w. Goście na folwarku nudzą się: denerwują się drobnymi przytykami i zamieniają sobie nawzajem życie w piekło. Syn aktorki Ireny Arkadiny, Konstanty Gawryłowicz Trieplew, pragnie zostać pisarzem. Napisał drobną sztukę teatralną, która ma zostać odegrana wieczorem na prowizorycznej scenie przed gośćmi. Główną rolę ma zagrać Nina – ukochana i muza Konstantego. Trieplew cierpi pod wpływem ciągłej krytyki matki, która wątpi w jego talent literacki. Jej przyjaciel, Borys Aleksiejewicz Trigorin, również jest pisarzem i osiągnął już znaczne sukcesy. Matka wciąż się na niego powołuje, gdy chce osłabić wiarę w siebie i swoją pracę Konstantego. Podczas wystawiania sztuki Trieplewa dochodzi w końcu do skandalu, między matką a synem dochodzi do kłótni. Coraz bardziej widać, że Nina odczuwa sympatię do Trigorina, do jego uroku i sukcesu, którego Trieplew dotąd nie może osiągnąć. Gdy Arkadina i Trigorin wyjeżdżają z powrotem do Moskwy, Nina opuszcza Trieplewa i przyłącza się do Trigorina, aby odtąd grać u jego boku. Mijają dwa lata i Trieplew jest odnoszącym sukcesy pisarzem, ale odczuwa samotność. Nieoczekiwanie znowu pojawia się Nina. Rozczarowana Trigorinem, opuściła go. Jako aktorka osiągnęła tylko nieznaczny sukces. Wyobrażała sobie życie w Moskwie zupełnie inaczej. Próbując spełnić swoje marzenia, poniosła klęskę. Mimo to nie chce wrócić do Trieplewa i porzuca go ponownie. Trieplew wprawdzie odniósł upragniony sukces jako pisarz, ale doznał porażki w rzeczywistości. W finale Konstanty popełnia samobójstwo strzelając do siebie z pistoletu.

Czy ten teatralny spektakl ukazuje prawdy w inny sposób, które są gdzie indziej niedostępne? Czy dotyka istoty rzeczy, określa jakiś sposób autopoznania? Czy w imię sztuki można krzywdzić innych, bo etyka nie jest ważna i należy ją odrzucić jak „przesądy światło ćmiące”? Czy warto poświęcić się dla twórczości?

I czy możliwe jest wyjście poza stwierdzenie, że życie jest ciężkie i bez sensu? Czy „nowe formy” – przekraczanie kolejnych granic estetycznych, obyczajowych, i mentalnych są zapowiedzią odkrycia tajemnicy? Czy są obliczone na skandalizowanie i szokowania publiczności? Mewa Teatru Woskresinnia jest spektaklem, na którym Widz nie pozostanie obojętny.

Folder informacyjny do pobrania (pdf) tutaj

„Mewa” okazała się bardzo wyrazistym przedstawieniem, pomimo faktu, że reżyser wykorzystał tyle pomysłowych, można nawet powiedzieć, poetycznych trików. Ale, prawdopodobnie, taką „Mewę” należy nie rozumem „czytać”, a poczuć sercem. Jedna ciągła poezja Fedoryszyna – najpierw do widza wyjeżdżają jakieś szkielety niewyobrażalnych zwierząt, ziejących zielonym i różowym dymem, później odpalone zostają fajerwerki, a następnie wybuchają z hukiem na niebie prawdziwe rakiety i prosto na głowy widzów spada popiół. Poczucie  bezpośredniej  obecności, szczerze mówiąc, jest niesamowite. Niby sam siedzisz przed Niną, która wypowiada swój słynny monolog „Ludzie, lwy, orły i kuropatwy…”. Oto Nina w białych skrzydłach – to jest piękne i delikatne – acz zarazem wywołujące niepokój. Z jakiegoś powodu białe skrzydła mewy pojawiają się u Konstantego. Później – u ulubieńca fortuny Trigorina, u Arkadinej, u innych bohaterów dramatu. Wszystkich!  To Fedoryszyn wszystkich zamienia w ptaki ze złamanymi skrzydłami.Więc w Pańskim spektaklu wszyscy bohaterowie to mewy? – spytaliśmy Fedoryszyna.  „Tak, wszyscy jesteśmy “mewami”, najprawdopodobniej. Tatiana Szełamowa , Weczernyj Brest

Przed widzem pojawia się procesja bohaterów. Idą w kółko, zarówno na początku spektaklu, jak i w ciągu całej akcji przedstawienia. Takie chodzenie w kółko nie pozwala bohaterom na wyjście poza jego granice, wszystko się zaczyna i kończy w tym kole, mimo silnego pragnienia Konstantego i Niny, aby  się z niego wyrwać. Następnie przed nami pojawiają się małe dzieci, które marzą, aby stać się dorosłymi i wielkimi, jak Arkadina, osiągnąć szczyt jak Trigorin. Jednak prawdziwe życie jest dalekie od marzeń. Natalia Kowpańko, ispolkombrest,

Podstawę spektaklu stanowi fabuła dramatu Czechowa o tej samej nazwie na temat relacji Konstantego Treplewa i Niny Zariecznej. Mewa występuje jako symbol samotnego nieszczęśliwego ptaka, skazanego na nieustanne krążenie z krzykiem nad wodą. Główna bohaterka Nina Zarieczna utożsamia się z taką mewą. Uliczna „Mewa” jest zbudowana na kontrastach. Przez chwilę aktorzy myją się w łaźni i chłoszczą się nawzajem witkami, a w następnym epizodzie kobieta w żałobie spaceruje po placu w czarnym ubraniu.  W niezwykłym, ale całkiem zrozumiałym języku lwowski zespół opowiedział nam swoją interpretację historii Czechowa. Reżyser Jarosław Fedoryszyn: Chciałbym aby ludzie nie zapominali, że mają w sobie  skrzydła i wszyscy powinniśmy latać. Bo jeśli skrzydła zostają złamane, czujemy się źle. W przedstawieniu jest dużo mew.. Wszyscy ze swej natury jesteśmy mewami .  Na potrzeby przedstawienia została napisana unikalna muzyka. Czechow jest dla mnie interesujący, ponieważ powiada: „Wszyscy uważamy, że wszystko mamy przed sobą, lecz okazuje się, że wszystko w naszym życiu jest już za nami. Życie jest bardzo krótkie. Często o tym nie myślimy. Mamy wiele do zrobienia. Irina Botvina , Brestskaja Gazeta

W spektaklu wszystko jest symboliczne i nie ma zbędnych szczegółów: za pomocą podpisów opisywany jest stan umysłu bohaterów, wraz z fajerwerkami wybuchają uczucia u bohaterów, muzyka pomaga widzowi poczuć emocje bohaterów. Nie tylko u Niny, ale również u Konstantego, a następnie u Arkadinej i u innych bohaterów przedstawienia pojawiają się skrzydła.  Z takim nieudanym życiem również są mewami. Żeby  wzlecieć, potrzebują ognia w duszy –  kroku w stronę pełni radosnego życia i sztuki.  Niestety płomień dogasa.  Nawet nie zdążył zapłonąć pełnym blaskiem. Bohaterowie spektaklu gaszą ten ogień, tak jak  Trigorin marnuje życie Niny Zariecznej („…wolną i szczęśliwą
dziewczynę, zobaczył i nie mając nic lepszego do roboty zmarnował ją”).  Jeden Trepliew próbuje walczyć, wierzy, że ludzie potrzebują nowego teatru, nowych form. Rozdaje skrzydła, jego wysiłki jednak pozostają daremne – dziwny ten  taniec ze zwęglonymi skrzydłami.  Czy to symbol upadku nadziei?  Brakuje woli tworzenia, to już występek. I mewy, symbole wolności,
mszczą się.

Starcy nadal noszą swoje ciężkie worki, dorobek dostatniego życia, Nie chcą się z nim rozstać . Nie sądzą, że na końcu drogi,  pozostaną tylko szkielety –   szczątki po ludzkich namiętnościach i niespełnionych marzeniach.
Belaruski Partizan

Zbliżonego tematu dotykała też “Mewa” w wykonaniu teatru Voskresinnia, ponieważ Czechow opisał życiowe perypetie Konstantego Gawryłowicza Trieplewa. Ten pragnący zostać pisarzem młody człowiek ma już za sobą pierwsze próby literackie, ale jest ciągle zniechęcany do pisania: zarówno przez swą matkę, znaną aktorkę, jej przyjaciela, już uznanego pisarza, a nawet swą ukochaną, która w końcu go opuszcza. Tę, momentami wręcz tragikomiczną opowieść, zakończoną samobójstwem głównego bohatera, który w końcu odnosi sukces, ale nie potrafi żyć bez miłości, ukraiński teatr przetworzył w widowisko uliczne bez dialogów, wykorzystując tylko aspekt wizualny, podobnie jak w pokazywanym na “Walizce” przed trzema laty, “Wiśniowym sadzie”. – Z przyjemnością wróciliśmy do Łomży! – mówi reżyser Jarosław Fedoryszyn. – Przyjechaliśmy z nową sztuką, bo “Mewa” to premiera i pokazujemy ją na jubileuszowym, 30. festiwalu. To nie przypadek, że znowu pokazujemy Czechowa.
Wcześniej zrobiliśmy “Trzy siostry”, “Wiśniowy sad” na scenie i w plenerze, a teraz właśnie “Mewę”.

Liczne sceny zbiorowe, częste zmiany rekwizytów, numery iście akrobatyczne, pirotechnika i sztuczne ognie, pokazy z ogniem, wyjścia szczudlarzy i wiele innych zwrotów akcji zachwyciły łomżyńską publiczność.
  – Popularyzujemy poważną literaturę – podkreśla Jarosław Fedoryszyn. – Do tego nie używamy tutaj słów, chociaż mówiono nam: “Czechow bez słów jest niemożliwy!”. A tu okazało się, że można pokazać go ciekawie dla każdej publiczności. To był celowy zabieg: tak chcieliśmy i tak zrobiliśmy. Cieszymy się, bo to bardzo podoba się ludziom – nie tylko w waszym mieście, ale też w innych nasze spektakle są bardzo dobrze przyjmowane. Bardzo lubię Czechowa i myślę, że w plenerze zagramy też “Wujaszka Wanię” – może przywieziemy do was ten spektakl następnym razem!
 Mroczny kryminał, dyktatorzy i Czechow na “Walizce”” Wojciech Chamryk
www.4lomza.plLink do źródła


Podcinanie skrzydeł w środku miasta. Konflikty pokoleniowe, dysonanse marzeń i niespełnień, polaryzacje celów i metod ich osiągania. Paleta problemów, jakie w sekwencje dramaturgiczne wpisał Antoni Czechow, była postrzegana zanim my, współcześni, zaczęliśmy uznawać je za wyjątkowy kłopot „naszych czasów”.
Zobaczyliśmy to na własne oczy w Ząbkowicach Śląskich w trakcie – sygnalizowanego w serwisie #dzieje_się_teraz – spektaklu „Mewa”. Przybyli do nas artyści Teatru WOSKRESINNIA z Lwowa połączyli nurt komediowy odziany w typową dla teatru ulicznego dominantę widowiskowości z nieco zawoalowanym strumieniem tragicznym ujawniającym się bardziej w niektórych „stopklatkach”, efektach wizualnych widocznych na wielkim ekranie czy towarzyszącym pewnym scenom. Widowisko obyło się bez słów, wyciągnięto z tekstu jego osnowę i tę przełożono na język gestów, rekwizytów i tła muzycznego. Taka operacja jest wielce ryzykowna, ale też dobrą stroną manewru jest otwarcie widzom sporej przestrzeni własnej interpretacji. Zapewne jakaś część ząbkowickiej publiczności konsumowała wspomniane już aspekty ludyczne. Pomiędzy widzami słychać było żywe reakcje i komentarze, potwierdzające to, że musi się coś dziać, musi ekscytować lub mocno zaskakiwać, aby zwrócić uwagę. Bardziej finezyjnie tkane fragmenty, wymagające skupienia na konkretnym geście i widzeniu jego tła czy kontekstu, jest zawsze trudniejsze, ale i ten wysiłek aktorów nie poszedł na marne. Ludzie szeptem albo mimiką też reagowali na kolejne etapy narracji. Jak można mniemać z refrenicznie powtarzających się scen „uskrzydlania” i „podcinania skrzydeł” motywem przewodnim przedstawienia, a może nawet jego przesłaniem była przestroga przed odbieraniem komukolwiek woli i środków do zmieniania siebie  i otaczającego świata. Info Zabkowice4YOU   link do źródła,