Autor : Anastazjа Kanarska Opublikowano: culture.pl: 22 marca 2023
O specyfice teatru ulicznego, współpracy ukraińsko-polskiej i wyzwaniach wojny rozmawiamy z Krzysztofem Dubielem, liderem polsko-ukraińskiego projektu kulturalnego “Ciesz się teatrem ulicznym”, doświadczonym menedżerem teatralnym.
Panie Krzysztofie, od lat przybliża Pan polskiej publiczności teatr ukraiński. Co Pana szczególnie zainteresowało i dało impuls do tej działalności?
Rozpowszechniona jest opinia, że o naszych fundamentalnych decyzjach decyduje przypadek. Mogę, w odniesieniu do mojego wyboru zawodowych aktywności, ją potwierdzić. Otóż, 30 lat temu na Państwowym Uniwersytecie Kijowsko – Mogiliańska Akademia Anatoliy Pietrov, aktor, reżyser, nauczyciel akademicki, twórca pierwszego w Ukrainie teatru ulicznego, zorganizował w Centrum Kultury i Sztuki (Культурно-мистецький центр НаУКМА) konferencję na temat sztuki teatru ulicznego. Byłem ówcześnie zastępcą dyrektora Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze, polskiej kolebki teatru ulicznego i mój szef Jerzy Zoń, obecnie dyrektor krakowskiego Teatru KTO, wysłał mnie na tę konferencję do Kijowa . Promocja teatru ulicznego jako pełnoprawnej dziedziny sztuki wśród kijowskich akademików teatrologii nie była łatwa. Na początku lat 90. dość powszechnie w Europie wschodniej obowiązywał akademicki model teatru i wg tego modelu teatr uliczny nie mieścił się na dworze Melpomeny. Miałem jednak wyjątkowe szczęście, jako że w podobnej roli promotora teatru alternatywnego występował Zdzisław Hejduk, współzałożyciel i dyrektor łódzkiego Teatru 77, jednego z najważniejszych i najczęściej nagradzanych właśnie teatrów alternatywnych lat 70. i 80. w Polsce. Razem umiejętnie wybrnęliśmy z roli skazanych na niepowodzenie posłańców, chociaż szczerze przyznam, że wątpię, abyśmy wówczas przekonali mohylańskich teatrologów do szczególnej atencji dla teatru ulicznego. Jednak udało się nawiązać znajomości, później przyjaźnie i dalszą współpracę na długie lata. Pojawiła się też naturalna ciekawość spektaklami ukraińskiego teatru, które już systematycznie zapraszaliśmy na polskie festiwale. Ukoronowaniem współpracy w tamtym okresie było monumentalne widowisko Teatru KTO pt. „Mazepa” w reżyserii Jerzego Zonia. Do udziału w spektaklu zaproszeni zostali artyści Kijowskiego Eksperymentalnego Teatru i Lwowskiego Teatru Woskresinnia.
Co się zmieniło od tego czasu?
Od początku 1990 roku, przez dwie dekady, nasze życie w Polsce było targane procesami wynikającymi z transformacji ustroju politycznego i społecznego oraz polityki międzynarodowej. Teatr odczuł to bardzo wyraźnie i to nie tylko w ekonomicznym aspekcie. Runęły wszystkie dotychczas obowiązujące kanony, upadły prawdziwe i też te „ogłoszone” autorytety. Zlikwidowana została cenzura, a z jej odejściem zanikł tekst zawierający aluzje. Przepadł cały arsenał znaków, środków ekspresji, idei, które stanowiły fundament i kanwę przedstawień teatralnych. Do teatru przyszło nowe pokolenie, które wzmocnione przez napływające tezy postmodernizmu – zapoczątkowało proces zerwania z dotychczasowym teatrem i twórcami minionej epoki.
Teatr ukraiński w wielu obszarach, może nieco później niż u nas, wkroczył na podobne pola przeobrażeń i dodatkowo, w mojej opinii, stanął w obliczu poważniejszych wyzwań bezpośrednio związanych z okresem budowy instytucji niezależnego państwa. Po przyjętej deklaracji niepodległości jaskrawą troską otoczona została budowa tożsamości narodowej. Nieobciążone zbytnio strukturalną zależnością od urzędniczej machiny nadzoru, teatry ukraińskie sięgnęły po utwory mało znanych u nas rodzimych autorów (M. Kropywnicki, I. Kotlarewski, O. Oles, M. Starycki), co nie sprzyjało rynkowym aspektom powodzenia gościnnych realizacji spektaklu dla polskiej widowni.
W Polsce udało się nam pokazać z powodzeniem spektakle Stanisława Mojsiejewa, zrealizowane w Kijowskim Akademickim Teatrze Młodym czy później w Narodowym Teatrze im. I. Franko. Swoje tryumfy na scenie święcił w Polsce „Hiob” Karola Wojtyły przedstawiony w eksperymentalnej formie przez Jarosława Fedoryszyna i Teatr Woskresinnia. Na uwagę zasługuje przygotowany po dramatycznych wydarzeniach w Kijowie „Dzienniki Majdanu” Natalii Vorożbit w reż. Andriya Maya.
Teatr uliczny jest przedmiotem Pana szczególnego zainteresowania. Jakie są zalety tej formy teatru i co łączy polskich i ukraińskich przedstawicieli tej formy sztuki?
Jeśli teatr definiuje się jako rodzaj komunikacji społecznej, to teatr uliczny może być używany do przekazywania prostych komunikatów. Teatr uliczny może też służyć do demonstrowania różnorodnych i nadzwyczajnych umiejętności. W najbardziej korzystny sposób może prowokować do dyskusji i dialogu między aktorami a publicznością. Teatr uliczny prawdopodobnie jest tak stary jak sam człowiek. Znane dzisiaj wczesne jego formy to starożytna komedia rzymska, średniowieczne przedstawienia pasyjne, Commedia dell arte, Carnivale czy Nukkad Natak (indyjski teatr uliczny). Teatr uliczny jest sztuką kontaktu. Powszechnie wiadomo, że sztuka, wzruszenia, wartości podstawowe dla człowieka nie są zamknięte w gmachach muzeów, galeriach, centrach kultury, siedzibach teatrów, ale istnieją obok niego. Teatr dla przypadkowego widza, ulicznego przechodnia, posługujący się prostym językiem gestów, uniwersalnym znakiem, gwarantuje porozumienie i wspólnotę. Te dwie wartości spajają najnowsze nurty w teatrze światowym. Były obecne w teoriach Craiga i Claudela; badaniach nad teatrem Barby, Brooka, Grotowskiego.
Obserwuję teatr uliczny od 35 lat. Miałem, wcześniej dzięki pracy w Teatrze KTO do 2005 roku, obecnie już z perspektywy menedżerskiej, możliwość przyglądania się temu zjawisku na różnych kontynentach bardzo blisko. Wraz ze zmieniającymi się potrzebami i ogólnym dostępem do technologicznych rozwiązań, powstały olbrzymie, imponujące widowiska plenerowe. Zmieniła się stylistyka niektórych przedstawień, narracja uległa skrótowi, pojawiła się dosłowność, natarczywość przekazu i czasem słaba improwizacja. A obok, i to w przeważającej liczbie, cieszą zmysły teatry potrafiące w metaforyczny sposób wyczarować sceny, które wsparte muzyką, niejako równorzędną personą dramatu, pobudzają wyobraźnię i zachęcają do zadumy i refleksji. Tacy są też ukraińscy artyści. To co stanowi o sile przekazu oparte jest na kunszcie aktorskim, świetnym opanowaniu rzemiosła, sprawności fizycznej i jak w przypadku aktorów teatru Woskresinnia, znakomitemu opanowaniu warsztatu aktora dramatycznego. Nasze spektakle grane są bez tekstu, a prezentowane o różnych porach dnia i wieczorem zyskują na widowiskowości i potrafią wywołać ekstremalnie silne emocje.
Jak wygląda obecna współpraca i czy uważa Pan, że ten tragiczny czas wojny z Rosją, paradoksalnie, dał Ukrainie wiele możliwości pokazania światu swojej kultury i teatru? Gdzie w najbliższym czasie możemy spodziewać się ukraińskich aktorów na polskich scenach teatralnych?
Od 2003 roku współpracuję z Lwowskim Teatrem Woskresinnia, którego uliczne spektakle udało się nam zaprezentować w wielu krajach świata. Graliśmy m.in. w Korei Pd, na pograniczu Iranu i Iraku, na Tajwanie. Zauważyłem, że odbiór tego samego spektaklu, granego w rożnych kulturowo i religijnie środowiskach potwierdza podobieństwo ludzkiej natury i wrażliwości na prezentowane treści. I choćby z tego powodu, powtórzę, z oczywistego podobieństwa cech – nie umiem pojąć przyczyn wzajemnego nierozumienia, którego ekstremalnym przykładem jest wojna. Niemożliwe jest przewidzieć, powtarzając za moim ulubionym polemistą Koheletem: człowiek nie może zbadać dzieła, jakie się dokonuje pod słońcem; jakkolwiek się trudzi, by szukać – nie zbada. A nawet mędrzec, chociażby twierdził, że je zna – nie może go zbadać. (Koh 8, 17) jakie reperkusje w porządku cywilizacyjnym, a co dopiero w sztuce pojawią się po wojnie. Niebywale widowiskowe spektakle ukraińskich teatrów ulicznych, które prezentowaliśmy w ubiegłym roku w Polsce, były przede wszystkim okazją do wyrażenia solidarności z Ukrainą. Nie zabrakło łez wzruszenia ze strony artystów i gromkich, niekończących się braw publiczności. Za wszystkie te doświadczenia jesteśmy bardzo wdzięczni. Wojna każdego dnia przynosi Ukrainie zniszczenie i cierpienie. Jednak i my nauczyliśmy się pracować w warunkach zaostrzonego reżimu. Obecnie, współpracujące z nami ukraińskie teatry, ze względu na zakaz wyjazdu za granicę dla mężczyzn pomiędzy 18 -60 rokiem życia przygotowały, tam gdzie jest to możliwe zastępstwa. Jednak większość tytułów trafiła do zamrażarki. W nadchodzącym sezonie letnim zagramy – co bardzo leżało mi na sercu – spektakl Teatru Woskresinnia , zrealizowanego wg scenariusza Jarosława Fedoryszyna Сни за кобзарем, (polski tytuł Ukraina. Testament Szewczenko). Widowisko ukazujące dramatyczne doświadczenia i sytuację permanentnego upominania się narodu ukraińskiego o niezależność państwową, zobaczą mołdawscy widzowie Festiwalu BITEI organizowanego przez Narodowy Teatr Eugene’a Ionesco w Kiszyniowie, Festiwalu MITEM V4 w Venegy/Vyszegrad na Węgrzech, Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Sołecznikach na Litwie i m.in. polskich renomowanych festiwali ; WALIZKA w Łomży, LA STRADA w Kaliszu, FETA w Gdańsku , CK AGORA we Wrocławiu.
W planach prezentacja w Polce spektaklu scenicznego „To wszystko przez nią” z gwiazdą ukraińskiego teatru i filmu Rimmą Ziubiną.
Wojna zmieniła wszystko. Nasze partnerskie teatry , mimo nalotów, przerw w dostawie prądu, nadal wystawiają swoje spektakle i choć jest zbyt wcześnie, by dokładnie przewidzieć, kiedy sytuacja pozwoli nam wznowić normalną działalność, zaczynamy przygotowywać się do przyszłych tournée.
Autorka: Anastazja Kanarska. Redaktorka, tłumaczka sekcji ukraińskiej. Dziennikarka, fotograf teatralny. Stypendystka Gaude Polonia – 2020 r